niedziela, 31 maja 2015

Rozdział V - Granat



     Zima nadeszła szybko. Okryła białym puchem zielone trawy, ciemne dachy i równo ścięte żywopłoty. Oprócz śniegu przybyło również dokumentów na biurku Hermiony Granger, która teraz spędzała jedenaście godzin w pracy. Nie było to zaskakujące, gdyż Biuro Aurorów musiało zamknąć jeszcze sześć spraw, które jak się okazało, były jednymi z najcięższych w tym roku. Harry, który już mógł wykonywać misje, wraz z Ronem również siedzieli przy biurkach pisząc liczne sprawozdania, wykreślając i na nowo wpisując zapisy do opasłych ksiąg. I tak oto Złote Trio siedziało w czterech ścianach, przy irytującym tykaniu zegara wypełniając, tak zwaną "robotę papierkową."
    Ginny w tym czasie miała wolne, gdyż przyjęli kilku nowych stażystów, więc całkowicie oddała się czytaniu woluminów, które pożyczył jej Malfoy. Spadek po Severusie Snapie był naprawdę okazały. Wiele ksiąg zostało oddanych do Hogwartu tak, jak życzył sobie były Dyrektor, ale kilka pozostawił swojemu chrześniakowi. Dracon miał zamiar zostać Mistrzem Eliksirów. Ginevra podejrzewała, że ma to związek z szóstym rokiem nauki, gdy Malfoy nie posłuchał go i sprowadził wiele nieszczęść nie tylko na Hogwart, ale także na swoją rodzinę i samego Snape'a. Ulubieniec Czarnego Pana, paradoksalnie zginął z jego rąk, którym był tak bardzo oddany. Gdy pożyczał jej „Eliksir a trucizna” powiedział, że każdy się zmienia, służąc ciemnej stronie. Nie powiedział tego tak dosłownie. Opowiedział jej to, gdy rozpłakała się, bo źle dodała składniki, a Malfoy zaczął na nią krzyczeć. Chciał ją pocieszyć, a jeszcze bardziej dobił. Ginny wiedziała o Lily Evans, później Potter, o wielkiej miłości Snape. Wiedziała też o Peterze Perrigrew'u, który na sam koniec chyba żałował. Ale ona obserwowała Dracona. Jego ruchy ramion, wyważone gesty, wsłuchiwała się w każde jego słowo, doszukując się czegoś głębszego, bardziej metaforycznego. Malfoy nie był prosty. Miał strasznie skomplikowaną osobowość i różne oblicza. Zauważyła to, gdy w ciągu trzech sekund jego nastawienie zmieniło się, gdy dostał list od Pansy Parkinson. W tamtej chwili jego skupiona twarz zmieniła wyraz na roztrzęsiony, a potem wymalowana ulga z przeplatanym szczęściem.
    Był wtorek. Ginny czekała na Malfoya już dwanaście minut. Prawie nigdy się nie spóźniał, ale dzisiaj musiało coś się stać. Dlatego siedziała w fotelu i patrzyła na drzwi, bo to zawsze obok nich się aportował. Gdy wreszcie się pojawił wokół niego orbitowało kilka fiolek i doniczkowe rośliny. Wybuchnęła głośnym śmiechem, prosząc, aby swoje „zakupy” rozpakował na stole. Siedem minut później czytała opisy roślin i ustawiajała fiolki w równym rzędzie.
- O której wróci Potter? - Zapytał, siadając w swoim ulubionym fotelu.
- Za jakieś sześć godzin, coś się stało? - Patrzyła na niego podejrzliwie. Malfoy nigdy, ale to nigdy nie chciał nic od jej narzeczonego. Wyglądał normalnie, może był trochę niewyspany, w końcu długo pracował w domu, wypełniając papiery, a potem ją uczył. Pewnie dochodziły do tego jeszcze poszukiwania zaklęcia, które pomogłoby  mu odzyskać rękę.
-  Powiedzmy, że musi wyświadczyć mi przysługę. - Uśmiechnął się do niej i machnął otwartą dłonią, by zabrała się do pracy. Ona zachichotała cicho, odwracając się do niego plecami.
- Czasami przypomina mi się Hogwart. Tyle się od tego czasu zmieniło. - Ginny podeszła do okna i oparła o nie rękę, cicho wzdychając. Niebo było koloru granatu, dokładnie takie jak wtedy, gdy po raz pierwszy rozmawiała z Malfoyem w szkole. I czy wtedy uwierzyłaby, że kiedyś nie będzie dla niej tylko "tym arystokratycznym dupkiem", a  ona dla niego "zdrajczynią krwi"?
- Bierz się do roboty. - Powiedział najwyraźniej zmieszany chwilą jej zadumy. Spojrzał na jej uśmiech i podniósł lewą brew do góry w geście pytania.
- Wiesz, Draco? Strasznie się cieszę, że jesteś moim przyjacielem.

- No dobrze, a teraz... nie, nie, uważaj, głupia! - Krzyknął  gdy źle pokroiła liście eukaliptusa. - Miały być paski, a nie sznurki. Paski. - Zaakcentował, zabierając jej nóż. Ginny na niczym nie mogła się dzisiaj skupić. Od kilku dni bolała ją głowa i plecy. Nic prawie nie jadła, a jeśli już miała na coś ochotę to były to rzeczy ciężkostrawne. Myślała, że jest w ciąży, ale test okazał się negatywny. Użyła tego magicznego, jak i mugolskiego, który dostała od Hermiony.
- Draco, skończmy na dzisiaj. - Powiedziała, gdy mocno zakręciło się w jej głowie. Te wszystkie nowe zapachy, praca i pogoda. Miała dość.
- Dokończ ten eliksir, twoja praca pójdzie na marne, jeśli teraz przerwiesz. - Ale Ginny nie miała już siły. W oczach jej ciemniało, a świat zaczął wirować. Złapała się mocniej stołu, by nie upaść. Spojrzała na Dracona, który dziwne jej się przyglądał. Po chwili poczuła, jak kakao i płatki owsiane - czyli jej dzisiejsze śniadanie - opuszczają jej organizm. Nie zdążyła się nawet odwrócić, gdy zawartość jej żołądka niebezpiecznie zaczęła się cofać.
I tylko sekundy dzieliły ją...
- Weasley, kurwa, moje buty!
... od gniewu Dracona Malfoya.

- Ron, przestań. - Szepnęła cicho Hermiona, gdy całował jej szyję. Uwielbiała, gdy tak robił, ale wiedziała, że jeszcze chwila i nie wytrzyma. Zbyt długo nie czuła żadnych pieszczot ani innych czułości.
- Jak chcesz, Hermiono. Jak chcesz. - Powiedział, odsuwając się od niej na kanapie. Znowu siedzieli u niej, chociaż on też miał mieszkanie. Delikatnie złapał ją za dłoń i zaczął kręcić na niej kółka wskazującym palcem. Jej ulubiona zabawa, która doprowadzała ją do szaleństwa.
- Ron. - Zapiszczała cicho. Uwielbiała to. Tylko on tak potrafił. Wiedział, że coś jest nie tak i próbował to z niej wyciągnąć słodkimi pieszczotami.  - Ron. - Powtórzyła z błaganiem w głosie. Nie mogła wyszarpać ręki, którą trzymał w delikatnym, ale stanowczym uścisku.
- Powiesz mi? - Zapytał puszczając ją. Pieszczotę przeniósł na palce jej dłoni, którą splótł z własną.
- Nie. To nic wielkiego, wiesz... Praca, stres, niedługo święta. Nie wiem, czy rodzice nie spędzą ich w Australii. - Oparła głowę o jego ramię wdychając jego zapach. Od czasu szóstej klasy nic się nie zmienił. Stary pergamin, pasta do zębów, piżm... Zapach Rona...
- Mhm. - Mruknął cicho, napawając się tą chwilą. Po kilku sekundach poczuł, jak podnosi głowę i delikatnie całuje jego policzek. Ogarnęło go cudowne uczucie. Uczucie bliskości jego ukochanej. Jego Hermiony.

- Dlaczego się rozstaliśmy? - Zapytał chwilę później, patrząc w jej oczy. Stanowczo podciągnięte tuszem rzęsy, delikatnie zarysowane cienie - oznaka zmęczenia i przepracowania - i najpiękniejsze brązowe tęczówki, które teraz przyglądały mu się ze zdziwieniem.
- Nie rozstaliśmy się, Ron. Daliśmy sobie czas. A to różnica. - Powiedziała, patrząc na niego gniewnie. Wtedy nachylił się nad nią i powoli, jakby szukając oznak sprzeciwu, pocałował na początku jej policzek, potem kącik ust, a wreszcie jej usta. Pieszczota trwała chwilę, była tylko zapowiedzią tego, co miało dziać się dalej.
- Nie chcę już czekać, Hermiono. - Wstał i uklęknął przed nią w taki sposób, że jego oczy były na wysokości jej.
- Ron. - Szepnęła. Znowu to robił. Znowu pokazywał jej, że na niego nie zasługuje. Że jest dla niej za dobry. Z jej oczu wyczytał zagubienie i, gdy już wyciągał dłoń, by dotknąć jej policzka, ona osunęła się na podłogę obok niego i pomiędzy pocałunkami powtarzała, że jest dla niej zbyt wspaniały.

    Leżeli w jej łóżku, okryci granatową kołdrą, która w przyjemny sposób ochładzała ich rozgrzane ciała. Próbowali uspokoić swoje nierównomierne oddechy, które nadal wystukiwały rytm ich serc. Znów byli spełnieni, znów byli szczęśliwi, znów byli razem...

- Będę musiał je wyrzucić. - Podał jej szklankę wody i eliksir na wzmocnienie. Siedziała okryta kocem na kanapie i głośno oddychając. Nadal było jej niedobrze.
- Przesadzasz. - Powiedziała, zabierając naczynka i pijąc ich zawartość.
- Mogłaś mi powiedzieć, że źle się czujesz. Zrozumiałbym, nie jestem takim znowu bezlitosnym  draniem, Weasley. - Usiadł w fotelu i założył nogę na nogę, wygrywając palcami prawej ręki jakiś rytm.
- Mówiłam. - Burknęła. Nie ciągnął tematu, tylko czekał, aż trochę się uspokoi.
- Sypiasz z Potterem? - Zapytał po chwili ciszy, patrząc jej w oczy. Nie mrugnął, nie zaczerwienił się. Pytał o to, jak o pogodę. Ale Ginny Weasley też nie była świętą dziewczynką i takie pytanie nie speszyło jej, tylko trochę zdziwiło.
- Nie jestem w ciąży. Robiłam test. - Okryła się lepiej kocem i odstawiła zaklęciem buteleczkę i szklankę do zlewu.
- Masz nudności? - Drążył dalej temat, obserwując dokładnie jej twarz,
- Tak, ale to pogoda i przepracowanie. Poza tym, mało jem..
- Masz ostatnio ochotę na seks? - Oparł się wygodniej w fotelu i patrzył z półuśmiechem, gdy ta oblewa się rumieńcem i kręci głową. Definitywnie kłamała.
- To propozycja czy pytanie, Draco? - Zapytała, próbując ukryć swoje zażenowanie.
- Jesz więcej produktów mlecznych? I mięsa?
- Malfoy, nie jestem w ciąży. - Warknęła wściekła. - I tak, nawet zdrowo się odżywiam, ale mogę mieć problemy z wagą. Nic mi nie jest. - Patrzyła na niego, gdy z kieszeni ciemnoniebieskiej koszuli wyciąga różdżkę i podał jej przywołany przedmiot. Był to balon. Spojrzała na niego, jak na idiotę.
- To też taki test. Zrób go, jeśli nie jesteś pewna. - Widząc jej zdziwioną minę dodał: - Weasley, Weasley, ja przez te cztery lata też święty nie byłem, pamiętaj. - Zrozumiała sens jego słów dopiero, gdy zniknął w odmętach kuchni.

    Harry wrócił do domu, ale poszedł spać. Teraz miała chwilę dla siebie. Z głębokim wdechem rozwiązała balonik i oddała do niego mocz. Jej miesiączka spóźniała się już cztery dni. Oczywiście, to nie tragedia, ale jednak wolała sprawdzić.
Czekała może sześć minut, gdy barwa balonika zaczęła się zmieniać. Z różowego, na niebieski, z niebieskiego na żółty, a na samym końcu na biały.
Westchnęła cicho i oparła głowę o granatowo-białe kafelki. "To chyba dobrze" pomyślała, nim zaczęła się głośno śmiać.

- Cześć, jest Draco? - zapytała Notta, gdy zobaczyła go w drzwiach. Po krótkiej rozmowie siedziała w gustownym saloniku, czekając na Malfoya. Gdy w końcu go zobaczyła, wstała i uniosła zapłakane oczy, pod którymi rysowały się granatowe cienie.
- Jestem w ciąży. - powiedziała.

    Hermiona lubiła wieczory. I noce. Uwielbiała patrzeć na zachodzące słońce i wschodzące gwiazdy. Obserwowała zmiany. Znów była z Ronem. Malfoy uczył Ginny. Harry chciał się jej oświadczyć, ale nie miał odwagi, opowiedział jej o tym podczas nocnego uzupełniania dokumentów. Zmiany zachodziły zazwyczaj po zmroku, gdy wszystko jest okryte ciemnością i nutką tajemnicy. Zmiany były takie jak nocne niebo. Niebezpieczne, ale piękne. Zmiany, których doświadczała Hermiona Granger były koloru granatu.

3 komentarze:

  1. Piękne! Poważnie!
    O mały włos, a przeoczyłabym rozdział. Na szczęście stało się inaczej i przeczytałam. Gratuluję pomysłu, rozdział jest ciekawy, i to bardzo.
    Ale czy Gin nie jest w takim razie w ciąży z Harry'm? No dobra, nie mów. Okaże się.
    Pozdrawiam i czekam na więcej.
    Lena

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten rozdział jest bardzo dobry. Podoba mi się, że Malfoy się tak troszczy. Pozdrawiam i zapraszam;)
    www.lusia-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Ładnie, naprawdę ładnie. Czekam tylko na moment, w którym Hermiona zbliży się do Malfoya. I już chcę rozdział kolejny, dawaj, no proszę, dawno żadnego nie było..! <3

    OdpowiedzUsuń