środa, 4 lutego 2015
Rozdział I - Szarość
Środa jest najgorszym dniem tygodnia. Poniedziałek da się znieść, bo poprzedzał go weekend, a we wtorku odżywały jeszcze mocniej wspomnienia minionych dni, spędzonych na relaksie. Jednak środa? No właśnie, ten akurat okres w ciągu pięciu dni roboczych był najstraszniejszy. Człowiek niby zaczyna się przyzwyczajać, ale dobrze wie, że do wolnego pozostały dwa dni, a emocje już gasną. Dlatego to ona była dla Hermiony najcięższa. Nie chodziło tu już o wstawanie wcześnie rano czy pracę do szesnastej. Raczej dominowało ją to, że ten czas był nudny i szary. Wręcz mdły. A takich rzeczy akurat panna Granger znieść nie mogła.
Departament Przestrzegania Prawa Czarodziejów mieścił się na drugim piętrze Ministerstwa Magii. Był to wielki budynek podzielony na siedem oddziałów, a te na jeszcze kolejne. Razem z jej przyjaciółmi, Ronem i Harrym pracowała w Kwaterze Głównej Aurorów. Złote Trio zawsze razem, jak mawiała Ginny, która wybrała pracę jako uzdrowicielka w Szpitalu św. Munga. Oczywiście Potter zakazał jej pracowania w tym samym zawodzie co on, co spotkało się z wielkim oburzeniem panny Weasley. Hermiona przez prawie miesiąc musiała trzymać u siebie Wybrańca, bo Ginevra, delikatnie mówiąc, wyrzuciła go z domu. Pani Molly przez tydzień była wściekła na córkę i jej ukochanego, którzy, jak twierdziła, nadal zachowywali się jak dzieci. Jednak każdy wiedział, że to sposób na odreagowanie czasu wojny i niepokoju. Teraz wszyscy żyli w pokoju, nie obawiając się o przyszłość. I choć dziewczynie brakowało czasami tego niebezpieczeństwa. Powiewu strachu i niepewności. Nie, nie! Nie chciała znowu powrotu Voldemorta, ale jakiejś misji. Tylko szkoda, że akurat w Kwaterze Głównej zajmowała się papierami, w międzyczasie walcząc w stowarzyszeniu "W.E.S.Z.", którego nadal nie porzuciła, niemal po dziesięciu latach, Jej przyjaciele zadbali o to, aby nie wysyłano jej na ciężkie zadanie, tylko wypełnić jej biurko papierami, żeby przez te osiem godzin nie miała nawet czasu zjeść.
Jednak Hermiona Granger, była Hermioną Granger i nie lubiła, gdy ktoś mówił jej, co ma robić i w jaki sposób żyć. Dlatego, po trzyletnim treningu na Aurora, który warto wspomnieć, zaliczyła na dziewięćdziesiąt sześć procent, zasłużyła sobie na miejsce w Wizengmocie, gdzie do woli mogła mścić się na swoich przyjaciołach, wysyłając ich na proste zadania, pozbawiając ich tego, czego ona tak pragnęła. I tak oto, po dwóch miesiącach tej walki i czterdziestu siedmiu zaklęciach Obvilate rzuconych na mugoli, przez Harry'ego i Rona w końcu chłopcy przeprosili, a ona dostała własne biuro i od czasu do czasu jakąś misję, która wymagała dłuższego czy krótszego opuszczenia Londynu.
Teraz już od prawie czterech miesięcy była zawalona pracą, ale czuła się spełniona. Niby nie osiągnęła zbyt dużo, oczywiście nie licząc miejsca w Wizengmocie, najlepszego wyniku w teście na Aurora od czasów małżeństwa Longbottom i ustalenie kilku nowych praw dla skrzatów domowych, ale czuła się dobrze z tym, co zrobiła do tej pory. Niestety, była środa, a Hermiona właśnie tego dnia nie lubiła najbardziej.
Gdy wróciła z pracy równo o szesnastej dwadzieścia sześć, co było jej tradycją, skierowała się do łazienki, bo musiała się przebrać. Bardziej niż środka tygodnia panna Granger nienawidziła ołówkowych spódnic przed kolano i koszul, na które musiała jeszcze zarzucać szatę Aurora! Szybko przebrała się w dres, a włosy rozpuściła, gdyż od ośmiogodzinnego trzymania w koku, strasznie bolały ją cebulki, czyli kolejna rzecz, której kobieta nienawidziła.
Oczywiście, miała kilka rzeczy, które uwielbiała. Czytanie książek do czwartej nad ranem, na parapecie swojego okna w sypialni, z kubkiem gorącej herbaty było miłą odskocznią od pięciu dni monotonii, ale była środa, czyli jej odpoczynek musiał chwilkę poczekać. Odgrzała zapiekankę ze szpinakiem, którą zrobiła wczoraj na obiad i zjadła, siadając na kanapie przed książką, którą pożyczyła od koleżanki z pracy. Historia nie była ciekawa ani oryginalna, ale skoro już zaczęła - musiała skończyć.
Wszystko w środzie było szare. Jej spódnica, którą zakładała do pracy, okładka książki, którą czytała, a nawet niebo, na które co chwilę spoglądała. Był początek listopada, a tyle rzeczy Ministerstwo Magii musiało zamknąć w tym roku. Pewnie znowu cała odpowiedzialność za Kwaterę Główną Aurorów spadnie na nią, a nie jak dotychczas na Gawaina Robardsa, który częściej popijał Ognistą, niż pracował.
Dochodziła dziewiętnasta, więc powinna zabrać się za przygotowywanie czegoś do zjedzenia na następne dwa dni. Potem pewnie posprząta, na chwilę wpadnie do Ginny, która kończyła pracę o dziesiątej, jako jedna z uzdrowicielek oddziału Uroków Pozaklęciowych i na koniec dnia zrobi sobie relaksującą kąpiel, słuchając radia, a później uśnie, czekając na nowy dzień, który będzie lepszy i ciekawszy niż poprzedni.
Tak, jeśli środzie można nadać, kolor byłby to szary. Jednak środek tygodnia, w gruncie rzeczy, był podobny do jego początku i końca. Jedyną różnicą w weekendzie było to, że wtedy nie pracowała. Wszystko było schematem, a te szablony były jej życiem. I dlatego życie Hermiony Granger można określić jako szarość.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
rozdział 1 <3. ja chce 2, ale nie pośpieszam ;). mam nadzieję, że drugi też będę mogła przeczytać przedpremierowo ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miodek xdd
Kiedy zobaczyłam powiadomienie na google + o dodaniu nowego postu w społeczności Dramione pl pomyślałam: Nie, nie, nie jutro egzamin masz się uczyć!
OdpowiedzUsuńNiestety, ciekawość wzięła górę i oto jestem! Przeczytałam szarość życia Hermiony G. Jestem ciekawa, czy nowe rozdziały wniosą jakieś kolory do jej nudnego, szarego życia.
Wrzucam Twój blog do linków u siebie i będę od czasu do czasu zaglądać, czy nie pojawiło się przypadkiem już coś nowego.
Pozdrawiam i zapraszam do siebie, blog w całości złożony z miniaturek.
http://granger-malfoy-po-latach.blog.onet.pl/
Tak samo jak Hermiona nie na widzę środy więc wiem jak się czuje. Mam nadzieję, że w następnych rozdziałach nie będzie tak szaro. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńP.S dodaję do obserwowanych :)
W końcu mam chwilę wolnego usiadłam i przeczytałam ;) Ten rozdział przypomina mi trochę prolog numer 2 może dlatego, że jest niewiele dłuższy? Chyba każdy z nas najbardziej nienawidzi środy no w moim przypadku jest to też poniedziałek ;)
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc trochę współczuje Hermionie takiego nudnego i monotonnego życia mam nadzieje, że chociaż w weekendy ma spontaniczne ;) Czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały bo jestem strasznie ciekawa wątku Dramione i tego jaki będzie u ciebie Draco ;)
Ściskam cieplutko!
AvadKa;*
Super :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się, że nadajesz życiu kolory, z czymś takim jeszcze się nie spotkałam :)
Pozdrawiam,
Lena