niedziela, 14 lutego 2016

Rozdział IX - Palisander

 
   Pokój był ładny. Mały, nieco kanciasty, zachowany w tonach brązu i żółci. Wyglądało to nienaturalnie. Jej biuro zawsze było matowe, zapełnione książkami i ramkami ze zdjęciami. Ściany pokrywały także urywki artykułów i dwie paprocie. Lubiła kwiaty, a w takich warunkach nie mogła liczyć na nic więcej. Jednak to biuro było inne. Stanowiło dysonans do tego, co znała wcześniej. Palisandrowe, okrągłe biurko wciśnięte w kąt, naprzeciwko dużego okna. Dwie szafy, cztery półki, kosz na śmieci, mały telewizor i radio. Wyglądało jak połączenie salonu z gabinetem i małą sypialnią, bo kanapę także tam znalazła. Nie podobało się jej to. Nie należało do niej, do tego, co znała.
- I jak? - Zapytał sam Minister, który miał słabość do Hermiony i miał nadzieję, że kiedyś go zastąpi. Spojrzał na nią i zobaczył, jak jej wzrok ląduje na krajobrazie za oknem. Sam wybrał ten pokój. Wiedział, że przyda się jej izolacja od społeczeństwa, ale nie mógł odebrać jej tak pięknego widoku. Panorama całego Londynu, deszczowego, zabieganego miasta, w którym musiała się odnaleźć.
- Jest cudowny. - Szepnęła cicho, głaszcząc palisandrowe biurko.

   Ta nie i ta też, a ta to już w ogóle! Rzucił kolejną książkę w kąt, a potem dolał sobie Ognistej. Cholerny Snape! Niech go wszyscy diabli pochłoną! Jak on śmiał zabrać ze sobą taką tajemnicę?! Rozmasował sobie skronie i spojrzał na kilka stosów woluminów. Jęknął przeciągle, biorąc kolejny łyk alkoholu. A ten nietoperz mówił, że kiedyś go czegoś nauczy...
- Draco, już późno, powinieneś się położyć. - Parkinson położyła mu dłoń na ramieniu, a on przytulił się do niej ufnie. Jeśli nie znajdzie odpowiedniej kandydatki na żonę, to oświadczy się jej. Ich rodziny się znały i szanowały, dużo razem by osiągnęły. A miłość nie jest potrzebna, zbędne uczucie, które nie pomoże zrealizować mu jego celów.
- Później, Pansy. Sama odpocznij, jutro powinniśmy ruszać. - Kiwnęła głową i już miała wychodzić z jego gabinetu, gdy złapała jego różdżkę i powolnym ruchem nakreśliła kilka znaków. Coś na kształt słowa albo małego obrazka, nie mógł określić. Trzy książki podleciały do góry, a ona złapała je z wrodzoną gracją.
- Granger często tak robiła. Zaklęcie rezonansu. Sprawdziłam frazy regeneracji. Nic więcej nie znajdziesz. I myślę, że powinieneś spotkać się z jednym z Weasleyów. On też tego szukał. Wyczuwam jakąś skażoną magię. - Co prawda pożyczył te książki z Hogwartu, kilka miał z rodzinnych zbiorów, a nawet dwie zwędził Ginny, ale bez przesady, żaden z tych rudzielców nie tykał pewnie tych cennych dzieł. A dziewczyna była wyjątkiem, jej magia była inna, mniej brudna. Dlatego ją szanował. Umiała grać w Quidditcha, była ładna i inteligentna. Gdyby nie to, że jest z Potterem, to może by się nią zainteresował. I była czystej krwi, choć zdradzieckiej. Jednak wszystko da się wyczyścić.

   Ginny obudziła się w nocy, przytulona do boku Harry'ego. Dzisiaj nie miała koszmarów, co było rzadkością. Spojrzała na okno i jęknęła cicho, gdy zobaczyła tam małą sówkę. Chwyciła różdżkę i otworzyła okno, a ptak wleciał do środka, zrzucając list na jej brzuch. Chwilę później odleciała, nie czekając na smakołyk. Kobieta znużonym wzrokiem otworzyła kopertę i przeczytała kilka słów, by chwilę później być już ubraną i szturchać Pottera w ramię.
- Harry! Musisz to zobaczyć!

   Nora została postawiona na nogi przez długi i donośny krzyk Ginny. Wszyscy Weasley'owie stanęli salonie ubrani w piżamy, ale stroje, które mieli na sobie wczorajszego dnia, wszyscy zdezorientowani nagłym pośpiechem, z widocznymi rumieńcami na twarzy. Molly stanęła z przodu razem z Arturem, oczekując tego, co ma się wydarzyć. Oboje przeszli już wystarczająco, aby zadano im kolejny cios. Jednak ani Ginny, ani Harry nie wyglądali na smutnych czy wściekłych. Wręcz przeciwnie - promieniowali radością.
- George, Geroge! - Zawołała szczeliwa kobieta. - Mamy dla ciebie lekarstwo. - Rzuciła mu się na szyję, obdarowując jego policzki soczystymi buziakami, a Molly zakryła usta dłonią. Sam zainteresowany jakby zesztywniał i przekręcił głowę w lewą stronę. Nim zadał jakiekolwiek pytanie, dziewczyna kontynuowała, nadal głęboko radosna. - Draco znalazł sposób, by ci pomóc. - Wszyscy spojrzeli na nią jakby zdziwieni. Co prawda, byli wdzięczni Malfoyowi i Nottowi za uratowania życia, zarówno Harry'emu, jak i Ronowi, ale nigdy nie sądzili, że ten człowiek zrobi dla nich coś więcej.
- Jak? - Zapytała Hermiona, jeszcze chwilę temu zaspana, teraz całkowicie obudzona. Od zawsze lubiła wyzwania intelektualne. Ginny zrobiła duże oczy i spojrzała na Pottera, nieco wystraszona.
- Tak w sumie... to nie wiem. - Dodała, a cała jej radość jakby opadła. Angelina mocniej ścisnęła dłoń ukochanego, a Artur przysunął się do Molly. - Napisał do mnie, żebyśmy się spotkali tutaj, bo potrzebuje George'a i... Och, Harry! Dlaczego mnie nie powstrzymałeś? Przecież on mógł coś pomylić albo zrobić nam głupi dowcip! - Kobieta zakryła dłońmi oczy, a Hermiona spojrzała na nią z wątpliwością. Czuła się nieco winna, bo mimo całej swojej inteligencji nie umiała znaleźć zaklęcia na regeneracje. Nawet Madame Pompfrey tego nie potrafiła! Jednak Ginny, kochana Ginny, szukała cały czas i niesiona iskierką nadziei, przybiegła do Nory, aby podzielić się tą nowiną z rodziną.
- Jeśli jest nadzieja, to możemy go wysłuchać... prawda? - Zapytała cicho Angelina, która jako jedna z nielicznych wiedziała, że strata ucha, mimo wiecznych żartów z tego powodu, była przykrym doświadczeniem dla Georga.
- Niby nic nam nie szkodzi. - Szepnął Artur, który wiele wycierpiał przez Malfoy'ów, jednak dla swych ukochanych dzieci mógł znieść wszystko. Każdy mniej lub bardziej entuzjastycznie kiwnął głową, ale Harry stał jakby z boku, obserwując scenę, gdyż wiedział, że Dracon się nie zmienił. I znał jego cele, no, może ich zarys, jednak wiedział, że nie są zbyt dobre.

   Kilkanaście minut potem na stole stał dzbanek z herbatą i kilka talerzy ciastek. Wszyscy siedzieli wyprostowani i z oczekiwaniem wpatrywali się w drzwi. W końcu niezatartą ciszę przerwał Ron, który oznajmił, że musi wyjść zapalić. Szmer krzesełka obudził z transu Harry'ego, który też wstał i chciał podążyć za przyjacielem, jednak w drzwiach stanął długo oczekiwany gość.
- Nie musieliście wstać. - Rozpoczął Malfoy, gdy wszyscy jednym chórem podnieśli się do góry. Tuż za nim, nieco speszona weszła Pansy, która kiwnęła każdemu, ale nikt chyba tego nawet nie zauważył. Wszyscy byli wpatrzeni w Dracona, który stał dumnie, hardo patrząc w oczy Ginny, utwierdzając ją w przekonaniu, że wszystko jest w porządku.

   Po wymienieniu grzeczności i niezręcznej ciszy, wreszcie Draco wstał i podszedł do Granger, która spojrzała na niego z iskierkami wąptliwości w oczach. Jednak to nie jej podał książkę, którą miał przy sobie. Ron chwycił tom i spojrzał na rówieśnika ze zdumieniem.
- Czytałem to na czwartym roku. W sumie dobra lektura. - Otworzył książkę i przeleciał po niej wzrokiem, aż znalazł stronę, która go interesowała. - Tutaj poplamiłem ją sosem pomidorowym. Jak dobrze mieć wkład w edukację! - Dodał, a kilka osób uśmiechnęło się pod nosem.
- Ty czytałeś? - Zapytał Harry, nieco zdziwiony.
- Ano, zdarzyło się. - Ron odchylił się na krześle i spojrzał na Ślizgona. Ogniki w jego oczach nagle zostały zastąpione przez srogi wyraz. Draco uniósł brew do góry w geście zdziwienia. Tego się nie spodziewał. I wcale nie chodziło tu o to, że Ron czytał.
- Mit o Perseuszu jest chyba znany każdemu z tego kręgu, tak? - Zapytał Ślizgon, a Percy prychnął, za co Molly posłała mu złowrogie spojrzenie.
- Co to ma do rzeczy, Draco? - Ginny podchwyciła książkę i pokazała bratu, że za zniszczenie książki nieźle mu się dostanie.
- Perseusz był wnukiem króla Argos, Akrizjosa. Władca ów usłyszał kiedyś przepowiednię, która mówiła o jego śmierci z rąk własnego wnuka. Przerażony, kazał zamknąć swoją jedyną córkę, Danae, w komnacie na samym szczycie najwyższej pałacowej wieży. Żaden mężczyzna nie mógł przekroczyć progu. Jednak władca wszystkich bogów, Zeus, przez szczelinę w dachu dostał się do komnaty pod postacią złotego deszczu. Dziewczyna przyjęła go, a z ich tajemnego związku narodził się Perseusz. Przez jakiś czas udawało się ukryć istnienie dziecka. Jednak, gdy Akrizjos odkrył tajemnicę córki, rozwścieczony kazał zamknąć Danae wraz z noworodkiem w skrzyni i wrzucić do morza. - Draco przechodził po pokoju, aż w końcu zatrzymując się przy Pansy. - Los okazał się jednak łaskawy. Niebawem fale wyrzuciły skrzynię na brzeg wyspy Serifos, gdzie znalazł ją rybak Diktys. Jednak nie jest to prawda. Tak naprawdę to rozgwiazdy uwolniły Perseusza. Reszta mitu to tylko kłamstwo, które zostało spisane przez tego łachmana Diktysa, który chciał być sławny. - Hermiona i Percy w solidarnym geście otworzyli szeroko oczy, bo jak to tak - kłamać w książkach? - Jednak rozgwiazdy nie były bezinteresowne. Chciały, aby Perseusz przyniósł im głowę Meduzy. Chciały stworzyć ląd, na którym będą mogły przebywać, bo ziemia i piasek były dla nich przeklęte. Tak naprawdę były kiedyś gwiazdami, jednak za swą pychę w podglądaniu ludzkiego życia Zeus strącił je do głębin morza, gdzie nie mogły ujrzeć ludzi. Dlatego właśnie Perseusz był dla nich zbawieniem. - Hermiona podniosła rękę do góry, jak uczennica w Hogwarcie, chcąc zadać pytanie. Draco spojrzał na nią pobłażliwie i nieco nonszalancko zapytał, czy ma jakieś pytanie.
- Na rafach koralowych wylegiwała się Andromeda, która przecież potem została gwiazdozbiorem, choć była człowiekiem. - Uniosła dumnie głowę, tak, jak zawsze, gdy dostawała dodatkowe punkty dla swojego Domu.
- Jednak Andromedę zaatakował potwór morski i to Perseusz ją uratował. - Dodał Ron, na co wszyscy spojrzeli na niego w szoku. - No co? Serio czytałem.
- Była przykuta do skały, gdyż miała być ofiarą. Jednak racja, uratował ją Perseusz, który pojął ją za żonę. Rozgwiazdy uwielbiały patrzeć na Andromedę, która tak słodko leżała na skamielinach, że zażądały, aby codziennie przychodziła i im śpiewała. Dlatego obiecały, że jeśli kobieta spełni ich prośbę, to one będą im winne przysługę. Mąż ją przekonał, aby odwiedzała rozgwiazdy, jednak mściwi bogowie, gdy się o tym dowiedzieli, ukarali zarówno Perseusza, jak i stworzenia, zabierając ją do nieba, aby była gwiazdozbiorem.
- To nie koniec historii? - Zapytała retorycznie Angelina, a Draco przytaknął, bo ją akurat szanował za umiejętności gry w Qudicha.
- A ludzie żyli i żyli, aż w końcu narodził się Odyseusz. - Westchnął głośno i warknął na Hermionę, która już chciała wtrącić swoje trzy gorsze. - Podczas wyprawy Odys utknął na mieliźnie i stamtąd uratowały go rozgwiazdy, mówiąc, że to początek spłaty długu wobec przodków. Jak później się okazało to nie on, ale jego żona — Penelopa, była potomkinią Perseusza i Andromedy.
- Jednak co to ma do rzeczy? - Zapytał nieco niegrzecznie, ale rzeczowo Artur.
- Minęło ponad 2000 lat i tak oto narodziła się potomkini o tym samym imieniu, co ukochana Odyseusza. Według legendy, może ona poprosić rozgwiazdy, aby udzieliły jej pomocy. I w większości znamy tę osobę. A szczególnie... - tutaj zrobił dramatyczną przerwę i obrócił głowę z krzywym uśmiechem. - Percy Weasley.

- Mój Pensik? - Zapytał Percy, gdy szok minął, a Hermiona posprzątała zaklęciem resztki kubka, który potłukł Ron.
- Cleanwater, tak? W tłumaczeniu przejrzysta woda. Morze jest przejrzyste. Tylko w takim mieszkają rozgwiazdy, które notabene, mają zdolność szybkiej regeneracji i odtwarzania utraconej koniczyny.
- Czyli..? - Hermiona wstała od stołu, bo nie mogła wytrzymać z ekscytacji.
- Tak. - Kiwnął głową, pełen dumny Draco. - Penelopa Cleanwater jest potomkinią Perseusza i Andromedy. - W pomieszczeniu zapanował istny chaos. Krzyki i pomruki radości. Wszyscy ruszyli się ze swoich miejsc na zmianę, przytulając się i powtarzając, że jest ratunek dla George'a.
- A warunek? - Zapytał Harry, który patrzył spod byka na swojego szkolnego wroga.
- Jaki warunek? - Zapytała z dziecinną naiwnością Molly.
- Chyba nie sądzicie, że zrobił to bezinteresownie. - Wskazał oskarżająca na niego ręką. A Draco cofnął się, urażony jego słowami, jednak na jego usta wpłynął szelmowski uśmiech.
- Dobrze myślisz, Potter. - Podszedł do Percy'ego i George'a, którzy stanęli obok siebie. - Jeśli ci pomoże, liczę na rewanż, Weasley. - Pansy podeszła do mężczyzny i złapała go za dłoń, a Hermiona spojrzała na nią gniewnie. Palisandrowe oczy kobiet mierzyły się nienawistnym wzrokiem, dopóki Percy nie chrząknął znacząco.
- Tylko jest mały problem. Penelopy nie ma teraz w kraju, nie mam z nią kontaktu od roku. - W pokoju znów zapanował istny harmider, a Ron podbiegł do Harry'ego i Hermiony, obejmując ich swoimi długimi ramionami i z uśmiechem siedemnastolatka dodał:
- To co, kochani? Znowu wyruszamy na poszukiwania?

   Hermiona wróciła do domu i nie mogła uwierzyć, że Ron, ona i Harry znowu wyruszą w świat. Towarzyszyć im będzie Percy i, o zgrozo, Malfoy z Pansy. Wszystko wydawało jej się zbyt pogmatwane, by dzisiaj o tym myśleć. Jutro zaczynała nową pracę i była pewna, że nie zrobi dobrego wrażenia. Już marzyła, aby oprzeć się o palisandrowe biurko, pomarzyć i usnąć spokojnym snem, gdzie będzie panował spokój i ład. Jednak wiedziała, że tak nie będzie, bo w końcu jest Hermioną Granger, jedną ze Złotej Trójcy, która znów stanie do walki.
   Hermiona ceniła rodzinę. Wiedziała, że zrobi wszystko, aby jej pomóc. Dlatego za trzy dni ruszy na poszukiwania, zostawiając za sobą nową posadę i niezbyt dobre wrażenie. Ruszy w świat, zamykając w czterech ścianach palisandrowe biurko, a jej oczy dokładnie tego samego koloru spojrzą ostatni raz na przepełnioną miłością twarz Molly, która ucałuje ją w czoło i powie, aby na siebie uważała.
   Praca była ciężka. Ta w Ministerstwie, ta w domu, ale i ta, którą wykonywała nad sobą. Hermiona Granger była osobą o palisandrowym, twardym spojrzeniu, który oznaczał wielki wysiłek, który włożyła w swoją samorealizację. Hermiona stała tam, gdzie stała i, gdy zamykała oczy, oddając się w mitologiczną krainę Morfeusza, pomyślała, że to palisander był kolorem pracy.


*-*-*-*
Witam po długiej przerwie! :) Mam nadzieję, że nikt nie obraził się za moje małe kłamstwa w przedstawieniu mitologii, jednak ta historia pasowała mi tu idealnie.
Niedawno minął rok bloga, a ja mam już za sobą aż 10 postów! :) Dziękuję wszystkim za czas poświęcony czytaniu i komentowaniu! <3 Jesteście najlepsi! :* :)

2 komentarze:

  1. Szkoda, że nic nie pojawiło się od kilku miesięcy. Podoba mi się ogromnie szata graficzna i informacja z lewej strony. Dodaje to uroku i porządku, a ja estetykę bardzo sobie cenię. Jest przyjemnie. Pisz dalej, próbuj
    Trzymaj się,
    precious-fondness.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Krótki, ale uroczy rozdział. Miło się czyta, skradłaś mi serce *.* Życzę weny i czekam na kolejny równie świetny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń